Przez chwilę mogłem pochwalić rodzimą walutę, ale przychodzi moment, gdy trzeba spojrzeć na przypadek, przeczący tezie o jakiejś niesamowitej kondycji złotego. Wykres CHF/PLN zachowuje się zupełnie inaczej od wcześniej opisanych par. Może to oznaczać, że posunięcia PLN w odniesieniu do EUR czy USD są w dużym stopniu odpryskiem walki między nimi, a niekoniecznie siły własnej złotego. Wracając do kursu franka, to przez ostatnie 3 tygodnie znajdował się on na jasno wytyczonej ścieżce południowej. Kwiecień kończył powyżej 4,60 zł, aby w ostatnich dniach zarysować dołek prawie 20 groszy niżej. Tym samym zszedł do poziomów widzianych ostatnio na początku rosyjskiej agresji na Ukrainę. Takie zachowanie mogło dziwić, gdy po rynkach coraz mocniej rozlewał się risk off. Jednak kiedy spojrzymy na zachowanie dolara w tym samym czasie, to znajdziemy odpowiedź na pytanie, w którą stronę płynął kapitał uciekający przed ryzykiem. Wszystko zmieniło się w tym tygodniu, gdy USD wreszcie stracił trochę blasku. Mimo wszystko po zachowaniu CHF na szerokim rynku można postawić tezę, że sentyment nie poprawił się jakoś diametralnie, a zwyczajnie inwestorzy znaleźli nowego ulubieńca w postaci helweckiej waluty. Kurs franka po odbiciu się od 4,42 zł poszybował i zatrzymało go dopiero 4,53 zł (zmiana w zaledwie kilkanaście godzin). W tym miejscu zabrakło pary do dalszego biegu na północ i powoli kreuje się wąska konsolidacja. Jeśli uda się wybić od góry ważny psychologicznie, ale posiadający też pewne walory techniczne poziom 4,50 zł, to niewykluczony jest powrót do spadków w rejony górnego ograniczenia wcześniejszego trendu.
The information and publications are not meant to be, and do not constitute, financial, investment, trading, or other types of advice or recommendations supplied or endorsed by TradingView. Read more in the Terms of Use.