Wspólna waluta kolejny raz cierpi przez największą bolączkę Unii Europejskiej. Powoli, bardzo powoli, skrajnie powoli, wchodzimy w najważniejszy etap wdrażania programu odbudowy. Teraz czeka on na ratyfikację wszystkich państw członkowskich, potem krótka batalia prawna, co do wprowadzonych regionalnie zmian, rozpoczęcie procesu przyjmowania wniosków, techniczne rozwiązania przekierowania środków i gdzieś pewnie za rok - półtora program zacznie w pełni działać. Akurat w szczycie koniunktury, gdy inflacja pokaże już całe swoje uzębienie, UE zacznie pompować środki do gospodarki. Nawet Keynes uroniłby łzę.
Technicznie na parze EURPLN znajdujemy się w krótkim, acz dynamicznym trendzie spadkowym, który doprowadził nas nawet poniżej dołka z początku kwietnia. Czysto teoretycznie moglibyśmy się pokusić nawet o atak na 4,45 zł, jednak ten scenariusz wydaje się mało prawdopodobny. Jeśli na początku przyszłego tygodnia uda się wyłamać obecną linię trendu - na kanwie kwietniowego wsparcia, które co prawda zostało naruszone, ale jeszcze nie trwale - powinniśmy zaobserwować szybki powrót w okolice podwójnego szczytu zarysowanego na przełomie kwietnia i maja. Dopiero reakcja na opór przy 4,59 zł pozwoli nam odpowiedzieć, jak się będzie zachowywał kurs w dłuższym terminie.
The information and publications are not meant to be, and do not constitute, financial, investment, trading, or other types of advice or recommendations supplied or endorsed by TradingView. Read more in the Terms of Use.