Trochę inaczej wygląda sytuacja względem dolara. Przede wszystkim amerykańska waluta pozostaje jedyną główną, która długoterminową średnią utrzymuje na dystans i to kilkunastu groszy. Pokazuje to jasno, kto w ostatnim czasie rządzi na rynku i błyszczy najjaśniejszym blaskiem. I tak naprawdę ciężko się temu dziwić. Przede wszystkim najważniejsze główne czynniki ryzyka oprócz inflacji są trzymane z dala od terytorium USA. Po drugie żaden inny bank centralny nie leży tak mocno na północny wschód na wykresie determinacji i możliwości walki z globalną dynamiką cen. Doskonale rozumiem pewne oburzenie, że choćby NBP jest już daleko na ścieżce podnoszenia stóp procentowych, jednak nie ma wątpliwości, że każdy taki ruch Rezerwy Federalnej ma znacznie większą siłę rażenia. A poza tym w obecnych warunkach absurdalnej nadpłynności manipulacja kosztem pieniądza nie przynosi takich wymiernych efektów jak kiedyś. Zwłaszcza gdy rząd z drugiej strony wciąż ją podsyca. No i co najważniejsze obecnie liczy się to, ile pieniądza można ściągnąć w szybki sposób z rynku, a na tym polu FED nie ma sobie równych. NBP może udawać, że walczy z inflacją, ale prawdziwy test będzie miał miejsce 25 kwietnia, gdy dowiemy się, co bank centralny zrobi ze środkami z zapadających państwowych obligacji. Jakakolwiek próba ich reinwestowania zupełnie przekreśli wiarygodność prezesa Glapińskiego i spółki. Na wykresie USDPLN również obserwujemy zawiązanie się pewnej konsolidacji, ale warto zwrócić uwagę, że nie jest ona przyklejona do jego dna. Po drugie widać, że choć opornie to jednak kanał jest nachylony pozytywnie, co oznacza, że dolar cały czas zyskuje względem złotego.
Beyond Technical AnalysisdollarplnUSAUSD

Also on:

Disclaimer